Podroz do Azji, ktora zawsze chcialam zobaczyc i poczuc.

Samotna: ja + plecak
Dluga: 10 listopada - 6 grudnia 2009
Niezaplanowana: bez rezerwacji, bez planow, z przewodnikiem w reku i tym co przyniesie los na miejscu
Wyzwanie: olbrzymie

Delta Mekongu




































Dotarlam do Rach Gia, ostatniego miasta-portu w delcie Mekongu. Stad poplyne dalej na Phu Quoc - wyspy z dlugimi bialymi plazami, turkusowym morzem i cieniem rzucanym przez palmy (tak przynajmniej wynika z opisow i zdjec). Zanim leniuchowanie na wyspie to kilka slow o delcie Mekongu. Wyobrazalam sobie ja jako kraine wodna raczej, troche jak Wenecje, gdzie ludzie zyja wlasciwie na wodzie i otacza ich bujna roslinnosc. A tu okazalo sie, ze i owszem woda w postaci rzek czy kanalow jest wszechobecna ale nie dominujaca jak w Wenecji. Gdyby nie to, ze prawie zawsze widac wode w zasiegu oka to wyglada jak kazdy inny kawalek Wietnamu. Jest dobrze rozwinieta siec drog, mostow i polaczen promowych, a miasta delty niczym nie roznia sie od innych miast. To co mnie najbardziej zaskoczylo to bujna roslinnosc i ilosci owocow, warzyw i ziol oraz mnogosc roznych gatunkow. Wiedzialam, ze delta Mekongu jest uwazana za spichlerz Wietnamu ale nie sadzialm, ze w praktye tak bardzo jest to widoczne. Tu na prawde od razu widac, ze nic innego nie robia tylko uprawiaja ziemie, ktora rodzi jak na zawolanie. Plony zbieraja 3-4 razy w roku. Jest wszystko. Przejezdzajac na rowerze przez zakatki delty, a potem na targach widzialam warzywa i owoce oraz ziola, ktorych 3/4 nie potrafie nazwac i nigdy ich nie probowalam. W wioskach widzialam cos na ksztalt skupu owocow, a znakiem rozpoznawczym nowej wsi byly tez inne owoce, wystawione przy drodze na sprzedaz w wielkich usypanych gorach. Delta urzekla mnie swoja plodnoscia, bogactwem i roznorodnoscia zbiorow. Do tego roslinnosc. Na kazdym kroku cos kwitlo, poczynajc od malych przdroznych kwiatkow do wielki drzew. Kolory i ksztalty tak rozne i tak inne od tego co znam. Cieszyly oko wielkie, miesiste kwiaty ktorych platki przechodzily od zoltego do ciemoczerwonego z precikami pomaranczowo-czerwonymi. Zaraz obok przykuwaly wzrok male fioletowo-rozowe kwiatuszki, przypominajace furtrzane kulki. W to wszystko wkomponowane bananowce z wielkimi lisciami tuz nad glowa, tak ze male drodne bananki byly tuz na wyciagniecie reki, a obok prezyly sie wysokie palmy kokosowe z zielonymi orzechami w koronach. I ciagle gdzies widoczna woda. Delte zwiedzalam z biurem kt specjalizuje sie w wycieczkach rowerowych po delcie dla bardzo malych grup. Nasza liczyla 5 sosby i przewodnik. Towarzystwo bardzo miedzynarodowe: dwoch Niemcow, Czeszka, Szwajcar i ja. Jedna noc spedzilismy znowu w homestay. Tym razem na wyspie w delcie. Cale gospodarstwo zbudowane na palach. Pod domami bylo tylko falujace morze roslin plywajacych na powierzchni wody. Tak to wszystko mieli prosto skonstruwane ze wszystkie scieki trafialy prosto do rzeki, czy to z domu, czy z lazienki. Nawet nie bylo jakiegos odplywu. Domy przypominaly nasze letnie altany czyli bez okien, bez drzwi, z jakas mini scianka. Lozka to byly takie brezenty rozciagniete miedzy dwoma krzyzakami z drewna. Ale byla moskitiera. Woda oczywiscie tylko zimna. W nocy slychac bylo caly swiat: cykady albo cos w tym stylu, nocne ptaki, jakies gady i zwierzeta zyjace gdzes tam pol w wodzie, pol na ladzie. A poza tym cisza. Zadnego odglosu miasta czy ludzi w ogole. Za to nad ranem, tak kolo 4.00 koguty z naszej wsi i nastepnej rozpoczely na przemian wymiane piania. Kiedy skonczyly i udalo mi sie zasnac na chwile, wybudzil mnie warkot. W pierwszej chwili myslalam ze to helikopter laduje (chyba po muzem resztek powojennych), a to tylko lodki zaczely juz plywac. W delcie wilgotnosc jest tak duza, ze moje uprane wieczorem o 19.00 spodenki z cienkiego lnu wkladalam na tylek nastepnego dnia zupelnie mokre. Ona tez powduje, ze pomimo prysznica cialo lepi sie. Od dwoch dni pogoda wyglada mniej wiecej tak samo, poczatek dnia jest sloneczny, potem kolo 10.00 robi nie nieznosnie goraco i duszno i zaczyna chmurzyc. Kolo 12.00 leje jak z cebra. Potem przerwa i albo wyjdzie slonce albo juz nie, za to deszcze ulewne ale krotkie trwaja do wieczora. Choc nadal jest cieplo i duszno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz