Podroz do Azji, ktora zawsze chcialam zobaczyc i poczuc.

Samotna: ja + plecak
Dluga: 10 listopada - 6 grudnia 2009
Niezaplanowana: bez rezerwacji, bez planow, z przewodnikiem w reku i tym co przyniesie los na miejscu
Wyzwanie: olbrzymie

Hanoi - pierwsze dni






























Poki co Wietnam to dla mnie to Hanoi, a to miasto jest tetniace zyciem, tylko inaczej niz w Europie. Tu wszystko dzieje sie na ulicy, jedza, pracuja sprzataja, reperuja, zyja, obcinaja sie, robia sobie pedicure. Slowem wszystko. Sa przy tym tez bardzo otwarci i zyczliwi. A ja z moimi blond wlosami wzbudzam zainteresowanie. Od razu pytaja skad jestem. Mlode osoby kt mowia po angielsku same podchodza i chca pogadac, cwiczac jezyk ale tez sa ciekawi innych. To jest zupelnie inne niz u nas. Mile :-) No i tysiace skuterkow, a raczej miliony jak w piosence Kate Mellua "Nine million bicycles", z ta tylko roznica, ze w Wietnamie maja motobicycle. Sa wszedzie i trabia na wszelki wypadek, czyli caly czas. Ale swietnie sie sprawuja w miescie jako mototaxi. Korzystam z nich nalogowo, chociaz oni nie przestrzegaja zadnych zasad. Jazda pod prad, na czerwony swietle, miedzy inne motorki to normalka. Ale co ciekawe przy takim stylu jazdy wszystkich (od nastolatka do staruszka obu plci) nie widzialam zadnej krasy. A i jeszcze jedno, motobikes sa wieloosobowe. Rekord, to 4 dorosle osoby plus dziecko. Wszyscy chudzi i w kasakch. Mam zdjecie dla niedowiarkow ze mozna. W gorach jezdzac z kierowca na motorku pokonywalismy droge w ktorej splywajaca woda wyrwala dziury na 40 cm glebokie i pelne wody. Jak ja zobaczylam, ze on na tym swoim motorku wjezdza w te dziury to tylko zdazylam glosno jeknac i poniesc nogi do gory, a on ubawiony moim przerazeniem przejechal bez najmniejszego problemu. Na tym skuterku zreszta zjezdzalismy w dol glinasta droga wysypana kamieniami o nachyleniu zbocza ze 30 stopni i tez dal rade. Jestem pod wrazeniem ich umiejetnosci :-).
Jeszcze jedna moja obserwacja. W Wietnamie zyja bardzo stadnie. W jednym pokoju spi i mieszka kilka, jesli nie kilkanscie osob. Buduja te swoje domy bardzo waskie ale za to dlugie i wysokie. Jeden glowny pokoj od ulicy jest najwiekszy i zamiast drzwi i okien, ma wielkie drzwi jak do garazu, z reguly otwarte na osciez caly bozy dzien. Najczesciej jest to miejsce pracy (oni wszyscy czyms handluja albo cos gotuja albo naprawiaja) ale i tez glowny pokoj domu z telewizorem i stolikiem (taka lawa) i krzeslami oraz obowiazkowym oltarzem dla zmarlych przodkow. Do przejscia jesli jest to sklep, bo jest w miare czysto. Zdecydowanie gorzej jesli naprawiaja motorki. Smar na podlodze, kompresor i inne narzedzia, a w glebi rodzina przy kolacji. Dalej za tym pokojem jest kilka (albo i nie) ciemnych klitek gdzie spia. Lazienka, ubikacji i kuchnia zwykle w podworzu na dworze. Na noc do tego glownego pokoju wprowadzaja jeszcze skutery/motorki. Tu w Hanoi to skutery calkiem fajne, czasem bardzo wypasnione, automaty. W gorach to motorki na kolkach bardziej terenowych, z biegami i zdecydowanie bardziej rzechowate. Niektore takie, ze strach wsiasc. Widac, ze tam jest biedniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz